poniedziałek, 1 lutego 2010

trzeci

Fast Info - kaloryczne, przyjemnie warunkujące i koszmarnie niezdrowe żarcie danych w internecie sprawia, że czuję się jak obrosły tłuszczem i niezdolny do przyswajania lekkiej codzienności grubas. Wciągam ile się da i czego się da - grono, onet, wykop, demotywatory. Czuję, że jestem już nasycona, ale dalej pożeram zbędny tekst łapczywie i bez opamiętania. Dobrobyt konsumpcji informacji blokuje mi możliwość delektowania się smakiem. Nudzę się nad naukowym tekstem - nie wytrzymuję liniowej struktury myśli. Dziś w bibliotece czytałam dwie książki na zmianę. Pomogło. Brakowało mi opcji "wyszukaj najważniejsze hasła". Nastawiam się na przyswojenie a nie na przetworzenie. Próbowałam metody stawiania pytań do każdego przeczytanego akapitu, zabawy w negacje tez i wyszukiwania osobiście ważnych fragmentów. Pomaga ale jest nieefektywne, zrezygnowałam z tych pomysłów.
Przeczytane książki nie zostają w mojej głowie. Wstydzę się tego, że znam je i ich nie znam zarazem. Czasem ze zdziwieniem natrafiam na ich treść gdy trzeba argumentować w interesującej rozmowie. Nadchodzą z nagła jako wynik skojarzenia lub potrzeby działania. To hipertekst umysłu. Żadna tam wiedza. Przerażająca nienaukowa intuicja oraz granie sloganami by wygrać grę w rozmowę. Brakuje mi przekonań i wartości.
Przetacza się przeze mnie hydra kultury.
Dziwie się sama sobie jak wiele przyjemności daje mi otępienie.

Cierpią ze mną: Eriksen (Tyrania chwili) i Postman (Technopol)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz