poniedziałek, 31 maja 2010

trzydziesty trzeci

Bardzo trudno jest oceniać gdy emocje przytłaczają obiektywny ogląd sytuacji - tak jest zawsze gdy w przygotowanie czegoś wkłada się dużo pracy i serca. Mam jednak poczucie, że w wypadku pikniku U Frycka zdanie odbiorców, jak i twórców projektu jest bardzo podobne. 

Festyn wyszedł znakomicie - dopisali goście, pogoda oraz dobre humory. Wszystkie zabawy cieszyły się dużym zainteresowaniem. Stoiska były oblegane w równym stopniu przez maluchy i starsze dzieci. Każdy znalazł coś dla siebie. Niespodziewanie także rodzice dali się ponieść wehikułowi czasu. Z wypiekami na twarzy, przypominając sobie własną młodość, rozgrywali partię w dwumetrowe bierki, z radosną fascynacją bawili się bańkami i przeciągali linę. Piknik tętnił kolorami, wśród stoisk hasały dzieciaki o fantazyjnie wymalowanych twarzach, wzbijały się w górę lekkie latawce. Gdzie indziej wśród przebranych w suknie i fraki organizatorów dostrzec można było tęczową żabę lub dzikie bibułowe grzywy koni. Ani na moment nie ustawał rytmiczny ruch skakanki - dla niektórych młodych uczestników była to prawdziwa nowość!Ci którzy zmęczyli się natłokiem wrażeń mogli odpocząć w kameralnym wnętrzu Saloniku Literackiego. Leżąc wśród XIX wiecznych porcelanowych lal, otuleni w gęstwinę klimatycznych materiałów słuchali bajek i opowieści minionej epoki. 

Przebiegle zachęcaliśmy rodziny do aktywnego uczestnictwa w imprezie. Na każdym stanowisku można było zdobyć naklejki-nutki, zebranie odpowiedniej ich ilości oznaczało otrzymanie chopinowskiej nagrody. Nie myślcie jednak, że na sukces pracowały tylko dzieci, rodzice wykonywali finałowe zadanie - na podstawie zbieranych informacji musieli odpowiedzieć na pytanie dotyczące którejś z dawnych zabaw. 

Po ponad czterogodzinnej intensywnej pracy, zmęczeni i szczęśliwi zbieraliśmy nasze stoiska. Każdy z animatorów dał z siebie wszystko. Chociaż przygotowaniom towarzyszyło wiele momentów niepewności i pesymizmu okazało się, że wspólnie, z dobrze zmotywowanymi gośćmi, daliśmy radę wyczarować wspaniałą atmosferę.

 
 foto by Maciek S.

środa, 26 maja 2010

trzydziesty drugi

Śpiewać każdy może? Kwestia determinacji. Sztuka ta, jest pewnie osiągalna, dla wszystkich mniej lub bardziej utalentowanych, przy odpowiedniej liczbie karkołomnych wokalnych ćwiczeń. Po ciągle kończących się fiaskiem próbach czystego wykonania gamy, wiem że ze mnie żaden śpiewak nie będzie. Miłe to jest, na zajęcia z chóru może bym i się zapisała, ale na szczęście broni mnie przed tym doza zdrowego samokrytycyzmu. Śpiewam rzadko - czasem po pijaku lub gdy wiem, że nikt nie znajduje się w zasięgu mojego miażdżącego głosu (chyba że jest to K.). Słucham jednak chętnie, z poczuciem, że im mniej moje gardło wydaje dźwięków tym bardziej wyostrza się krytyczne ucho.  

Chóralne Akceleracje to ważny dzień dla ludzi których znam. Ćwiczyli długo aby wystąpić przed poważną publicznością, w tak reprezentacyjnym miejscu jakim jest główna sala wykładowa UW. Imprezę ubiegłoroczną pamiętam jako bardzo udaną. Występ chóru wydziałowego był dobry, trzymał poziom reszty uczestników. Bawiłam się świetnie. Z bardzo pozytywnym nastawieniem przybyłam na kolejny występ. W tym roku jednak, oprócz empatyzowania z wykonawcami, uruchomiłam oprogramowanie analityczne. 

Pierwsze co mnie zdziwiło to zmiana składu chóru, wyglądał na przerzedzony, nie dostrzegłam twarzy które śpiewały w poprzednim roku. Sprawa okazała się dość jasna - chór to kolejne zajęcia uniwersyteckie, za punkty, na oceny. Ciągła rotacja ludzi przy niskiej motywacji. Nigdy nie wiadomo czy wybrali te zajęcia z pasji czy z powodu odpowiadającej im godziny zajęć. W każdym razie jest 30 czy 60 godzin aby nauczyć ich śpiewać. Czy może z tego wyjść coś dobrego? Nie może i nie wyszło. Było sztywno, nierówno i nieczysto. Słuchało się z przykrością w sercu, licząc po cichu że to na pewno wynik przejściowej tremy, że następny kawałek wyjdzie dużo lepiej. Brakowało życia, nawet finalna "Szła dzieweczka" mimo iż oparta na dobrym koncepcie zaangażowania publiczności nie zaiskrzyła emocją. Niewątpliwie dziewczyny starały się jak mogły. Może warto było przygotować mniej repertuaru ale lepszego jakościowo? Ave Verum jest genialne ale chyba zbyt trudne dla początkującego chóru, Kum Kumowi wypadło względnie najlepiej, ale mam wrażenie, że była to powtórka z ubiegłorocznego repertuaru.

Dwa kolejne zespoły (z wydziału biologii i fizyki) dały muzykalnego czadu. Przygotowali świetny repertuar, od przejmujących, podzielonych na głosy wykonań utworów sakralnych po ciekawie zaaranżowane humorystyczne przyśpiewki i wiersze. Czuć było że są w tym śpiewie swobodni, że są stałym zaangażowanym w to co robią składem.

Narzędziem najostrzejszej oceny jest kontekst i porównanie. Pedagogika, z tegorocznych i ubiegłorocznych występów, wypadła zdecydowanie najsłabiej.

Za to poczęstunek po koncercie był bardzo przyzwoity (kanapki z łososiem, serki pleśniowe no i zakosiliśmy też dwa jabłka).

poniedziałek, 17 maja 2010

trzydziesty pierwszy

Prawdziwi fani Davida Lyncha ręka w górę! Czy aby na pewno darzycie swojego mistrza najgłębszym uwielbieniem? Jeśli tak to musicie spróbować Medytacji Transcendentalnej. Coś tam o jego fascynacji praktykami wschodu pewnie każdemu obiło się o uszy, wydał przecież sympatyczną książeczkę (W pogoni za wielką rybą) w której opisuje jak TM pomaga mu w jego pracy twórczej. Okazuje się jednak, że sprawy zaszły dużo dalej. Lynch należy do międzynarodowej super mistycznej organizacji, która przy pomocy obozów dla medytującyh latających mnichów ma zamiar zbawić świat. Jest tam wysoko postawionym radżą. Nie byle co, zważając na to że taka przyjemność kosztuje milion dolców wpisowego. 

Te i inne ciekawostki wyciągnęłam z prezentowanego na festiwalu Doc Review filmu dokumentalnego David chce latać. Jego imiennik, młody fan-filmowiec pozwolił sobie pójść śladem mistrza i wniknąć w strukturę sekty TM. Oczywiście okazuje się to co ma się okazać. Oświecenie to usługa, doskonała maszynka do robienia pieniędzy. Lynch jest jednak całkowicie oddany sprawie - szaleje na ekranie, kładzie kamienie pod niemiecki ośrodek TM (który ma sprawić, że NIEMCY BĘDĄ NIEPOKONANE), zażywa kąpieli w Gangesie i nawołuje do wprowadzenia zajęć z medytacji w programie amerykańskiego szkolnictwa. Może coś w tym jest bo guru sekty Maharaihi skusił  swymi wizjami także Beatlesów.

Całą wizję trochę podkoloryzowałam, tak na prawdę film wyreżyserowano z dużym wyczuciem i poczuciem humoru. Lynch jest haczykiem - głownie śledzimy lekko fabularyzowaną podróż wewnętrzną przesympatycznego reżysera. Dokument jest bardziej zmierzeniem się autora z jego własnymi przekonaniami i duchowością niż kolejnym religijnym moralitetem.

Trochę zabaw fotograficznych:

  

niedziela, 16 maja 2010

trzydziesty

Kompresja kultury. Dane jest mi patrzeć na to co uznano za najcenniejsze dzieła epoki. Wycinki rzeczywistości, które są skamieliną przyśpieszonej ewolucji sztuki. Tym razem XIX wiek, powoli sens zaczyna się rozpadać pozostawiając impresję plam, faktur i kolorów. Walczy realistyczna forma z uzbrojoną emocjami wyobraźnią. Czas zmian. I choć przeskok wcale nie jest większy niż między stylem średniowiecza i oświecenia odczuwa się go intensywniej, nowa ekspresja jest współczesnemu odbiorcy intuicyjnie bliższa.

Chodzi o eksperyment – poszukiwanie nowych sposobów artystycznej ekspresji. Aksjomaty przestają obowiązywać. Oglądając wywieszone w Muzeum Narodowym obrazy widać jak sukcesywnie pojawiają się nowe formy wyrazu. Farba olejna traci swoją uprzywilejowaną pozycję (Witkiewicz), wkrada się nieoczekiwana perspektywa (Mehoffer Dziwny Ogród), światło staje się głównym elementem tworzącym nastrój kompozycji, plamy i linie stwarzają efekt hipnotyzującej dynamiki (Brandt Odbicie Jasyru). Daleko jednak tym obrazom do abstrakcji, wiele z nich ma charakter reportażowy. Tematem jest uchwycona w swej niepowtarzalności codzienność (Gra w krykieta, Kopanie buraków, Dzieci w ogrodzie), zadziwiający nowoczesny twór - miasto (Opera paryska nocą, Luwr w nocy), objawiająca się w różnych porach dnia przyroda (W drodze do Morskiego Oka, Kiedy ranne wstają zorze). 

Łatwo dostrzec siłę oddziaływania romantyzmu, szczególnie w jego wydaniu polskim – bardziej realistyczne płótna opierają się na motywach ludowych (Chełmoński) i historycznych (Matejko). Ciągle istotna jest alegoryczność przekazu (Żmurko Przeszłość Grzesznika) oraz jego jakość odtwórcza. Przeważają duże, naturalistyczne kompozycje. Niektóre przywołują na myśl najgorsze schematy związane ze sztuką. Łoś Fałata natrętnie narzuca się jako wcielenie jelenia na rykowisku.

XIX wiek to epoka przemieszania indywidualizmu i schematyzmu (naliczyłam chyba z pięć przedstawień polowań!). Część artystów powoli wchodzi w inspirowany zachodem nurt awangardowy, cześć ciągle pozostaje wierna malarstwu realistycznemu. Jest to też czas, w którym zmienia się rozumienie sztuki – czy wobec nowego wynalazku jakim jest fotografia malarstwo odtwórcze ma jeszcze sens? Szkoda, że zbiory muzeum ograniczają się do dzieł polskich twórców. To co najciekawsze działo się wtedy w Paryżu.

środa, 12 maja 2010

dwudziesty dziewiąty

PRL jest dla mnie obiektem kulturalnej fascynacji - niby czas bliski, ciągle oddziaływający na rzeczywistość w której istnieje a z drugiej zupełnie nieuchwytny z racji braku osobistych jego doświadczeń. Słuchanie historii rodziców o kuriozach tego czasu miało dla mnie zawsze wymiar baśniowo-wrońcowy. Jest w tym jakaś magia, coś obcego i przyciągającego, co dodatkowo podkoloryzowane moją wyobraźnią sprawia, że doskonale bawię się w kontakcie z artefaktami epoki. Strasznie się więc ucieszyłam, gdy usłyszałam, że Państwowe Muzeum Etnograficzne zorganizowało wystawę Świetnograficzne. Polska grafika reklamowa 1918-1989. Uwielbiam reklamę, gdybym miała bardziej podły charakter zostałabym krwiożerczą copywriterką. W tym wcieleniu delektuje się tylko odbiorem tych małych gierek wizualno-językowych. Szkoda, że na wystawie zgromadzono tak mało eksponatów (między innymi była wódka Żytnia, papierosy Wczasowe oraz pierwsza maszyna losująca totalizatora sportowego), większość grafik można było oglądać w formie przetworzonych plansz. Wielokrotnie na mej twarzy gościł uśmiech. Samochody od zawsze reklamowano przy pomocy pięknych kobiet (chociaż piękno to eksponowano zdecydowanie inaczej niż dzisiaj), do korzystania z usług Lotu zachęcał etno-krakowiak na latającym kogucie, nie zabrakło także robotników, hutników i innych komunistycznych smaczków. Oczywiście humor tych plansz wynika z efektu krzywego zwierciadła, większość motywów reklamowych przewija się do dziś w zmienionych szatach. Estetyka plakatów PRL'u z jednej strony naiwna, promieniuje masą pozytywnych emocji, prostą ale udzielającą się wiarą.

poniedziałek, 10 maja 2010

inicjatywa!

dwudziesty ósmy

Kulturalna impresja z wyjazdu do Częstochowy.

Cudem udało nam się dostać na koncert finałowy festiwalu muzyki sakralnej Gaudamater. Siedem Bram Jerozolimi Pendereckiego estetycznie wgniotło mnie w posadzkę częstochowskiej Archikatedry. Oratorium pomyślane jest z niesamowitym przepychem - jest to muzyczne show 250 osobowego chóru, orkiestry okalającej widownie, o kilku zaskakujących rozwiązaniach formalnych. Sam utwór jest dość prosty ale działa na wyobraźnie, blisko mu do obrazowej fabularyzowanej muzyki filmowej. Kolejne bramy świętego miasta otwierają się prezentując słuchaczowi coraz to inny jego aspekt. Piach wdziera się do nozdrzy, widzi się dokładnie twarze obszarpanych, łachmaniarskich mieszkańców miasta, czuje się na własnej skórze atak na jego bramy i cierpienie opłakujących poległych w walce. Śpiew empatycznie wciąga w opowiadaną muzyką historie. Wszystko to, jest jednak tylko przygotowaniem do finałowej, najbardziej podniosłej, części. Jerozolima to miasto objawienia. W utwór wkomponowano fragmenty czytania Starego Testamentu. Gromki głos nawołuje Pana, roztacza wizje która z dreszczem wspina się po rdzeniu kręgowym. Trąby wzywają na sąd ostateczny, włącza się harmonicznie chór - dopiero teraz rozwija skrzydła, pokazuje moc wielu, wpadających w świetlaną harmoniczność, gardeł. Porusza. I nie liczcie, że da się tego doświadczyć z jakiegokolwiek nagrania.

Drugie doświadczenie warte zapamiętania to wizyta w muzeum Beksińskiego. Jego prace mają potężną siłę oddziaływania, dodatkowo gdy ogląda się je na żywo, w dużym formacie, ma się wrażenie niepokojącego wciągnięcia w kreowany przez niego oniryczny, konsekwentny w wizji świat - krainę statyki, rozkładu, pustych przestrzeni i szaleńczych wynaturzeń. Mimo całego ogromu przerażenia, które Beksiński może nieść w pierwszym kontakcie ,jest to też świat niezgłębionego spokoju i równowagi. Kolorystycznie miękko, wszystko zanurzone jest w delikatnej mgle. Oswajanie śmierci jest monumentalne, ma w sobie element uwodzicielskiego piękna. Na krzyżu gniją przecież tylko ciała. Duch jest pod powierzchnią farby.

wtorek, 4 maja 2010

dwudziesty siódmy


Edukacyjny potencjał nowoczesnych gier planszowych

Pomysł wykorzystania gier planszowych jako narzędzia pedagogicznego jest tak stary jak historia samych gier. Większość klasycznych, popularnych do dzisiaj gier, była dawniej czymś więcej niż tylko zabawą1 - symbolicznie przekazywały istotne dla danej kultury wartości, rozwijały intelekt i kształciły charakter. Jak podają legendy, starochińskie go zostało wymyślone aby nauczyć młodego cesarza Dan Zhu podstaw etyki2, szachy były w średniowieczu ważnym elementem wychowania dworskiego3, a mankala i młynek to przykłady najstarszych znanych gier logiczno-matematycznych.

Współczesne gry planszowe są jedną z wielu dostępnych rozrywek. Wobec zyskujących coraz większą popularność gier komputerowych, planszówki są alternatywą, w której nie zatraca się, tak istotny dla dawnych gier, walor społeczny. Pozwalają na bezpośredni kontakt z drugim człowiekiem, uczą funkcjonowania w grupie, przestrzegania ustalonych reguł, umiejętności przegrywania i wygrywania oraz kształtują szereg kompetencji poznawczych (pamięć, podejmowanie decyzji, przewidywanie, myślenie abstrakcyjne). Dzięki tym cechom są interesującym narzędziem pedagogicznym spełniającym paradygmat: bawiąc uczyć, uczyć bawiąc.

Pod koniec lat 70 ubiegłego wieku pojawiła się w Niemczech idea stworzenia corocznego wyróżnienia dla najlepszych gier planszowych (Spiel des Jahres)4. Szybko stała się najbardziej prestiżową nagrodą w branży. Promowała oryginalne i dobrze wykonane gry oparte o jasną i atrakcyjną oś tematyczną, o małym stopniu losowości i względnie krótkim czasie rozgrywki (30-120 minut). Współcześnie większość wydawanych na całym świecie planszówek to tzw. eurogry (germanstyle). Ten typ gier cieszy się uznaniem nie tylko hobbystów, ale przede wszystkim rodzin. Przyczyniają się do tego proste zasady (zminimalizowanie tekstu na rzecz symboli), duża interakcja między graczami oraz brak możliwości wyeliminowania współuczestników w trakcie rozgrywki. Carcassone, Osadnicy z Catanu, Wsiąść do pociągu - to przykłady popularnych, familijnych gier planszowych w stylu niemieckim.

Drugim ważnym nurtem w rozwoju współczesnych gier planszowych jest ameritrash. Określenie powstało w największym, internetowym serwisie społecznościowym skupiającym fanów gier planszowych (Board Game Geek). Pierwotnie używano go w znaczeniu pejoratywnym, z czasem stało się nazwą dla całej kategorii gier charakteryzujących się wysokim poziomem losowości, długim czasem rozgrywki i atmosferą udramatyzowanej, pełnej konfliktów przygody.5 Przykładem najbardziej znanej gry w tym stylu jest Talisman, w Polsce wydany pod nazwą Magia i Miecz.

Typologia współczesnych gier planszowych jest dużo bardziej zróżnicowana i skomplikowana, jednak to głównie z eurogier i ameritrash czerpią inspiracje autorzy najciekawszych planszowych gier edukacyjnych. Odcinając się od odtwórczych pomysłów na kolejne quizy, wcielenia gąski, scrabble czy memory, próbują stworzyć atrakcyjny a zarazem wartościowy produkt, po który młody odbiorca z przyjemnością sięgnie samodzielnie. Aby udowodnić, że jest to możliwe pokażę przykłady trzech gier historycznych. Wszystkie powstały na bazie rozwiązań wypracowanych przez nowoczesny rynek gier planszowych, różnią się poziomem trudności, docelowym odbiorcą, sposobem wydania i okresem historycznym o którym opowiadają.

Zaczęło się w Polsce to gra wydana przez Narodowe Centrum Kultury z okazji obchodów 70 rocznicy wybuchu II wojny światowej. Konstrukcja gry została oparta o rozwiązania wspomnianego wcześniej Talisamana: gracze wcielają się w postacie historyczne (przykładowe archetypy: nauczyciel, opozycjonista, polityk), ich zadaniem jest doprowadzenie do obrad okrągłego stołu. Aby tego dokonać muszą odbyć podróż po złożonej z trzech kręgów planszy na której zaznaczono najważniejsze miejsca okresu 1939-1989 (np. Jałta, Dunkierka). Na stole pojawiają się karty, dzięki którym gracze będą uczestniczyć w ówczesnych wydarzeniach (np. pielgrzymka papieża do Polski), napotykają także przeciwników (np. patrol wermachtu) i zbiorą, pomocne w drodze do wygranej, przedmioty (np. fiat 126p). Chociaż wykonanie gry pozostawia wiele do życzenia w kwestii wyglądu i mechaniki, Zaczęło się w Polsce jest ważnym, innowacyjnym krokiem pozwalających zaistnieć planszówkom jako element projektów realizowanych przez państwowe instytucje kultury.

Na dzień dzisiejszy, najciekawszą grą edukacyjną wydają się być Mali Powstańcy. Jest to stworzona we współpracy z Muzeum Powstania Warszawskiego gra o poczcie harcerskiej. Posiada wszystkie zalety typowej eurogry – wydana na najwyższym poziomie zawiera dwa, zróżnicowane poziomem trudności, wariaty rozgrywki. W tym roku gra otrzymała nagrodę za najlepszy produkt dla dzieci w wieku 7-12 lat w konkursie Świat Przyjazny Dziecku.6

Planszę tworzy mapa Warszawy z zaznaczonymi na niej istotnymi historycznie obiektami – to właśnie między nimi gracze będą musieli przenosić powstańcze rozkazy. Choć każdy zbiera punkty na własną rękę, niezbędna jest współpraca – jeśli harcerze nie dostarczą rozkazów na czas, koleje dzielnice Warszawy będą upadać i w konsekwencji wszyscy poniosą klęskę. Gra wymaga realizacji indywidualnych celów przy jednoczesnym planowaniu i koordynacji wspólnych działań. Dzięki udanemu dopasowaniu mechaniki do tematu, rozgrywka angażuje emocjonalnie i intelektualnie. Do gry dołączono broszurę z informacjami na temat powstańczej poczty polowej.

W związku z sukcesem Małych Powstańców, autor gry Filip Miłuński, przygotowuje kolejną historyczną grę planszową. Zostanie ona wydana z okazji 600 rocznicy bitwy pod Grunwaldem.

Boże Igrzysko jest produktem stricte komercyjnym, wartym jednak zaznaczenia jako przykład doskonałego połączenia zabawy i wiedzy historycznej. Nawiązując do tytułu sławnej książki Normana Daviesa, jeden z najbardziej znanych autorów gier na świecie, stworzył grę o Rzeczpospolitej szlacheckiej. Tak jak inne produkcje Martina Wallace'a, Boże Igrzysko jest propozycją złożoną, o skomplikowanych zasadach i wymagającej rozgrywce. Chociaż nie sprawdzi się w gronie rodzinnym, może być prawdziwą gratką dla tych, którzy pierwsze doświadczenia z planszówkami mają już za sobą. 
 
Nie jest to gra łatwa do sklasyfikowania – zawiera elementy dyplomacji, ekonomii i działań wojennych. Koncept Bożego Igrzyska został oparty na silnych filarach historycznych: gracze jako przedstawiciele głównych rodów magnackich Radziwiłłów, Sapiehów, Potockich lub Leszczyńskich będą musieli zmierzyć się z autentycznymi problemami I Rzeczpospolitej: „północnym granicom Polski zagrażać będzie Zakon Krzyżacki, później Szwedzi, a na końcu zachłanni Prusacy. Z północnego wschodu grozić będzie coraz większa potęga Moskwy. Z południowego wschodu będą nadchodzić nieujarzmieni Tatarzy. By z nimi walczyć, gracze będą mogli posiłkować się wojskami kozackimi, te jednak skore są do buntu. Na południu rozpościera się potęga Imperium Osmańskiego. Za wojnę z muzułmanami graczy czeka największa chwała, będą mogli oni nawet iść na odsiecz Wiednia.”7

W grze Wallace'a zastosowano podobny mechanizm współpracy co w Małych Powstańcach. Gracze muszą ocenić na ile - wobec narastającego zagrożenia zewnętrznego - są w stanie poświęcić własne plany, a na ile dobro państwa. Konflikt interesów szlachty jest silnie widoczny w fazie obrad sejmu, podczas której każdy z uczestników może zerwać obrady przy użyciu zasady Liberum Veto. Konsekwencje jej użycia, choć mogą przynieść doraźne korzyści jednej z rodzin, odbiją się negatywnie na funkcjonowaniu całego państwa.

Dlaczego wymienione gry można uznać za propozycje ciekawsze od tradycyjnych quizów historycznych? Rezygnuje się w nich z przeładowania informacjami na rzecz rozbudzania wyobraźni i autentycznego zainteresowania historią. Treści nie są nachalnie eksponowane – przyswajane są nieświadomie podczas rozgrywki, w procesie uczenia się utajonego. Celem twórców jest stworzenie produktu na tyle interesującego aby gracze chętnie wracali do niego wielokrotnie, utrwalając tym samym podstawowe fakty. Rozgrywka ma motywować do samodzielnego odkrywania tajemnic historii np. poprzez poszukiwanie uzasadnienia pojawiających się w grze mechanizmów i miejsc czy - jak to jest w przypadku Bożego Igrzyska - sięgnięcia do źródeł inspiracji autora. Gracze wcielając się w postacie historyczne, angażują się emocjonalnie w podawane treści, dzięki czemu nie tylko zdobywają wiedzę ale także aktywnie kształtują postawy i opinie wobec znaczących wydarzeń. Mają możliwość doświadczenia historii - zrozumienia ,że jej drogi często zależą od działań i decyzji poszczególnych jednostek. 
 
Planszówki, obok innych aktywizujących metod ludycznych, mogą być z powodzeniem wykorzystywane przez nauczycieli i wychowawców  a także stać się wartościowym uzupełnieniem oferty biblioteki szkolnej. Mam nadzieję, że po sukcesie gier historycznych, w sklepach pojawią się kolejne profesjonalnie przygotowane tytuły, które będą pomocne przy nauce geografii, biologii czy języka polskiego. Trzeba jednak pamiętać, że dobrze wydana i zaprojektowana gra ma trafić głównie do odbiorców poza murami szkoły – aby została kupiona musi oferować dużo więcej niż samą wiedzę.


1J.Huizinga, Homo Ludens. Zabawa jako źródło kultury, Czytelnik, Warszawa 1985.
2L.Pijanowski, Podróże w krainie gier, Wydawnictwo Iskry, Warszawa 1969.
3R. Bubczyk, Szachy i rycerze. O grach planszowych w angielskiej kulturze wyższej późniejszego średniowiecza, Wydawnictwo Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej, Lublin 2005.
4http://www.spiel-des-jahres.com/
5http://www.boardgamegeek.com/wiki/page/Ameritrash
6Nagroda przyznawana przez Komitet Ochrony Praw Dziecka
7Materiały promocyjne: http://www.bozeigrzysko.pl/