sobota, 6 lutego 2010

szósty

Przejazdy Olsztyn-Warszawa są ciężkimi przeżyciami kulturalnymi. Dla uciechy pasażerów, podczas podróży, wyświetlany jest film. Nie wiem kto decyduje o doborze repertuaru ale albo ma tak złe zdanie na temat gustów ogółu albo sam jest filmowym perwersem sycącym się chwilową władzą nad percepcją podróżnych. Widziałam już wiele: absurdalne filmy sensacyjne, amerykańskie gniot-komedie obowiązkowo opływające w niesmaczne dowcipy, romanse bolywoodu.

Tym razem miło mnie zaskoczono. Miałam okazję ,co prawda bardziej wysłuchać niż obejrzeć - autokar nie zapewnia komfortów kina, niedawny hit ekranów czyli Anioły i Demony. Mój sceptycyzm co do tego tytuły był oczywisty. Kod Leonarda DaVinci traktowałam jako rozbuchany marketingowy twór. Atmosfera sensacji, medialna otoczka wynosząca Dana Browna na chwilowe piedestały, presja czytania (dobre są może takie zrywy dla tej części społeczeństwa która po książkę sięga rzadziej niż niemowlaki) wystarczyły aby bardzo surowo ocenić ten tytuł. Zadziałał stereotyp inteligenta czyli odcinamy się od tego co pop. Kod w filmowej wersji obejrzałam, podobał mi się tak jak książka. Niezbyt. Anioły i Demony są kontynuacją przygód profesora Langdona. Film był świetny! Dlaczego? Jest egzemplifikacją doskonałej gry miejskiej. Rzym z całym natłokiem zabytków które potraktowane są jako wskazówki (np. rzeźby wskazujące kierunek dalszych poszukiwań, pogańska symbolika związana z żywiołami) jest świetną bazą do zbudowania przekonywującej historii. Bohaterowie podążają szlakiem Illuminatów kierowani wierszem-zagadką z księgi Galileusza. Do tego dorzucono presję czasu i odpowiedzialności - zły przestępca będzie zabijał co godzinę porwanych kardynałów. Całość podciągnięto pod ogólniejszą tematykę relacji nauki z wiarą. Aby zabawa nie była zbyt antykwaryczna wplątano akcje w bieżące wydarzenia czyli wybór papieża po śmierci Jana Pawła.

W filmie całą intelektualną robotę odwala Langdon - ma wiedzę która umożliwia mu rozszyfrowywanie kolejnych zagadek. Widz zwolniony jest z myślenia, ma za to okazję w błyskawicznym tempie zwiedzić (z zainteresowaniem!) sporo ważniejszych zabytków. Założę się, że już funkcjonują specjalne trasy dla turystów "tropem Illumniatów". Dan Brown dobry jest w tym swoim łączeniu fikcji z rzeczywistością. Siedzi w tym spory walor edukacyjny. Historia staje się ekscytującym przeżyciem. Też chciałabym komuś umożliwić przeżycie takiej przygody.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz