wtorek, 9 lutego 2010

siódmy

Z polecenia zabrałam się za Listy Martwego Człowieka. Ten film jest żywy. Dekoracje są przerażająco realne. Wszechobecny gruz, sypiące się budynki, zniszczone pomieszczenia, wszystko wygląda jakby było kręcone w opuszczonym mieście zaraz po zakończeniu działań wojennych. Mętny kolorystycznie obraz o dużej ziarnistości przypomina pierwsze produkcje filmowe. Nie chce mi się wierzyć, że został nakręcony w latach osiemdziesiątych.

Apokalipsa - katastrofa nuklearna - jest w Listach pretekstem do rozważań o naturze człowieka. Obserwujemy ostatnich humanistów, spektrum postaw wobec zagłady. Główny bohater racjonalizuje sytuację aby dodać sobie otuchy. Wierzy że świat nie zginął całkowicie, że ciągle gdzieś daleko jest szansa na powrót do dawnego życia. Zabija go pamięć. Jego towarzysze złorzeczą na człowieka - widzą w historii zdeterminowany bieg wydarzeń nieuchronnie zmierzający do samozagłady wewnętrznie zepsutego gatunku, inni poświęcają się dla wartości, majaczą, popadają w szaleństwo. Są wszyscy świadkami zmiany świata. Są martwi tak samo jak martwy jest świat z ich wspomnień, ten do którego zasad przystosowywali się przez długie lata. Liczą się ich reakcje w sytuacji gdy z dnia na dzień przystosowanie wymaga odrzucenia starych schematów, pogodzenia się z przygniatającą stratą i przeformułowania nadziei. Czy instynkt przeżycia jest silniejszy od potrzeby bycia sobą? Jak daleko jesteśmy w stanie oddać pola naszej osobowości aby dostosować się do świata? Kto bardziej pogodził się ze światem - ci co ruszają do centralnego bunkra czy ci którzy pozostają? 

Apokalipsa - odległy temat, science - fiction. Chyba nie. W mikroskali dostaje ją codziennie miliony osób. Ciężki wypadek, nieuleczalna choroba, utrata majątku, śmierć kogoś bliskiego. Tak samo nagłe, tak samo przekreślają całe światy wraz z kolorowymi planami na przyszłość. Przeklęta ta zmiana przez którą testuje się, czuje swe życie. Ruszaj, buduj, szukaj odległej krainy szczęścia - nie znajdziesz jeśli nie masz jej w sercu. Bez tego nie mów, że chcesz zacząć od początku. Nowe światy rodzą się w bólu. Są jedyną wolnością od siebie. Czy na pewno chcesz zabawić się w transgresję?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz