niedziela, 28 marca 2010

dwudziesty trzeci

Zakochałam się w meblach z drewna. Oferują nieskończoną możliwość wnikania w fakturę, błądzenia okiem po liniach świadczących o małych historiach rozgrywających się w życiu drzewa. Forma jest tylko elementem , ważny jest także dobór rodzaju drewna (oferują inną specyfikę kolorystyczno-strukturalną) - mimo tych samych kształtów każdy mebel ma swój charakter, inną grubość słojów i sęków. Nowoczesne materiały żyją tylko światłem. Gdy raz  mentalnie złapiesz obiekt nic więcej z niego nie wyciśniesz.

Filtr i selekcja rzeczywistości. Inaczej nie mogę sobie poradzić pod naporem znaczeń i interpretacji. Wszystko woła o rozumienie, nie mogę przestać rozgrzebywać sensów. To dobrze, póki jest plastyka i ruch w tym co myślę, rozwojowo puchnę. A może nie?

Tarczą obronną jest krytyka. Byłam na wystawie w Zachęcie. Wszystkie sale zapełnili dziełami poruszającymi problematykę płci na tle przemian ustrojowych wschodniej europy (heh). Wycieczkę  powinno się zacząć od komunistycznych  przedstawień kobiety. Zmyliliśmy trop i w pierwszej kolejności wpadliśmy w rozbuchaną (trans)seksualnością współczesność. Przylepione penisy,  morfowanie ciała, homoseksualne modele rodziny, prostytucja. Wszystko już ograne. Zwróciły moją uwagę dwie prace. Po pierwsze obszerna dokumentacja paroletniego (!!) działania "Szukam męża z europejskim paszportem". To ekshibicjonistyczna historia artystki , która pokazuje małżeństwo jako narzędzie, sposób na zwiększenie komfortu życia ale także obiekt działania artystycznego.  Po drugie pomysłowe wideo, na którym grupa buisnes woman - formalnie ubrane, stojące w korytarzu jakiejś śmiertelnie poważnej korporacji - śpiewa karaoke piosenki Abby: "Money, money, money/ Must be funny/ In the reach man's world". Bardzo perwersyjne zestawienie, nawet mi się trochę smutno zrobiło. Byle tylko nie trafić do świata garsonek.
 
Nie obejrzeliśmy całej wystawy, nagromadzenie dzieł (w tym sporo marnych obrazów i wideo zwierzeń) było przytłaczające. Co parę  metrów natrafialiśmy na tekściki mające wprowadzić odbiorce w kontekst danej części wystawy. W głowie włączył mi się czerwony alert - interpretacja była narzucona, obrazy wyselekcjonowane tak aby pokazać zjawisko zmiany postrzegania płci w konkretnym świetle. Podręcznikowo. Duszno. Mało miejsca dla odbiorcy. Płeć? Sprawdzam. Kolejna gratka dla mediów i feministek. Przeideologizowane jak dla mnie.


PS: Odkryłam po co są komentarze. To doskonały sposób na dialog z samą sobą z przeszłości. Możliwość uchwycenia zmiany sposobu myślenia.

PSS: Filmowcy znów zabrali się za Witkacego (Mistyfikacja). Zapowiada się źle, ale i tak obejrzę.
http://www.filmweb.pl/f487835/Mistyfikacja,2010

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz