poniedziałek, 22 marca 2010

dwudziesty pierwszy

Zrobiłam skok na drugą stronę rzeczywistości. To co pisałam parę dni temu jest już nie aktualne.

Od czwartku nie miałam czasu aby usiąść do komputera i skrobnąć porządną notkę. Działo się dużo. Uspołeczniałam się silnie, chyba najsilniej od początku studiów. Rozegrałam dwie partyjki w go,  cieleśnie otumaniona najznakomitszą kawą jaką miałam okazję spróbować, jedną z nich totalnie wtopiłam. Drugiej nie dokończyliśmy (ponad dwie godziny i ledwie pół planszy rozegrane!), poziom komplikacji i zależności był wysoce satysfakcjonujący, zamykali jednak kawiarnie, w której graliśmy.

Już nie pamiętnikuję.

Się poszalało także w obiektywnym świecie kultury.

Obkupiłam się doświadczeniami w supermarkecie sztuki. Cieszę się ,że takie miejsca istnieją - to nowoczesne place zabaw. Nie oszukujmy się, małe galeryjki śmierdzą bucowatością (jeszcze bardziej). I do nich i do drogich klubów nie chodzę. Wiem, że czułabym się nie na miejscu. CSW jest spreparowane ale swojskie.

Aktualnie można tam obejrzeć prawdziwe cuda - monografię prac Stanisława Dróżdża (już wskoczył do mojego top 10 artystów współczesnych, pomijając fakt, że oprócz niego nie ma na tej liście żadnego innego nazwiska). Zaproponował mi poezję konkretną czyli bezpośredni kontakt ze słowem (nie byle jakim - ukochał bowiem głównie przyimki). Dróżdż fizycznie otacza znaczeniem,  wyobcowuje formy liter i cyfr, wykorzystuje moc gestalt, gra w niemożliwości. Ponieważ o niewyrażalnym tu mowa, może lepiej żebyście sami popatrzyli:

Cube szalony. Pomiędzy pomiędzy:



Wystawa zatytułowana jest "OD DO", można przejrzeć książeczkę z różnymi kombinacjami tych miłych wizualnie literek. Odkąd dokąd podąża twój wzrok?
 
  
Małe żarciki o formie i treści. Cudowne były cyferki konstruowane z cyferek na tle innych cyferek. Pojawiły się też lingwistyczne rozważania egzystencjalne. Odczucie czasu. Oczywiście w różnych wariantach i z różnym zbliżeniem.


W podobnym klimacie, może nieco mniej spektakularnie, prezentuje się wystawa Hanny Łuczak. U niej urzekły mnie zależności między obiektami, konstrukty linii sił i powiązań. Intelektualno-estetycznego kopa daje praca Struny. Tworzy ją  szereg różnorodnych modeli stworzonych z połączonych malutkich kawałków lustra. Struktury błyskawicznie zajmują skłonny do poszukiwania prawidłowości umysł. Znów bawimy się rzeczywistością u skraju rozpadu, odbitą, rozczłonkowaną. Kierowana liniami uwaga odbiorcy trzyma elementy w prowizorycznej całości. (wiem gadam zawile jak ci od tych broszur).

PS: Dla sceny moczenia baronowej LOKIS. RĘKOPIS PROFESORA WITTEMBACHA

Krzywa etno jazda podbita cytatami z Mickiewicza. Logicznej spójności w tym filmie nie znajdziecie, ale poziom absurdalnej psychozy sprawia, że zasługuje na należytą uwagę. Klimat. Liczy się klimat nie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz