poniedziałek, 15 marca 2010

dziewiętnasty

Dziś w nocy koszmar wdarł się w mój sen. To był jeden z tych co drażnią niepokojącym sensem, znaczą fizyczną realnością głęboki metafizyczny lęk. Czy to skumulowana ekspresja utajonego?  Czy to projekcja mózgu, ja tak przejawiam się sobie? Wyparcie. Nie chcę być autorką snu wolę pielęgnować poczucie złej, obcej mocy wdzierającej się w świadomość. Triumf bezradności.

Mieszkanie bez okien. Jestem u kogoś w odwiedzinach, nie czuję się skrępowana, mam poczucie pewnej beztroski mimo panującej nienaturalnej ciszy. To kamienica, poznaje po układzie pomieszczeń i wysokości sufitu. Obecny jest tylko jeden domownik. Nie wiem kim jest, nie widzę go. Na widok miękko wyglądającego materaca umieszczonego na starej szafie, zadaje mu jedno pytanie. Czy jako gość będę spać na tym materacu? Postać odpowiada mi negatywnie - przygotowano dla mnie inne miejsce. Wkrada się we mnie niepokój. 
Okazuje się, że w domu jest ktoś jeszcze. Młoda dziewczyna ubrana na czarno. Jej twarzy także nie widzę mimo, że w nią spoglądam. Stoi bez ruchu w drzwiach kuchni. Nie wymijając jej zaglądam do środka. Pomieszczenie urządzone jest nowocześnie. Design minimal-goth. Moją uwagę przyciąga przezroczysty czajnik z czarnymi wzorami. W podobnym stylu na jednej z szafek widnieje grafika pajęczyny.

Dziewczyna nie otwierając ust zwraca się do mnie. Wlewa się w moją głowę coś niemiernie ważnego. Przeżywam pewną przemianę, ona coś mi uświadamia. Pokazuje mi obraz. Na nim trzy postacie, dwie z nich stoją, na pierwszym planie starzec w fotelu. W dole kompozycji podstawa z  przenikających się dwóch żywiołów - jasnego i ciemnego. Przyglądam się, obraz narkotycznie faluje, zmienia się. Wchłania mnie. Gdy zwracam uwagę na postać starca farba na nim zbiera w coś ohydnego. Postać wynaturza się. Forma, układ linii, dobór farby zyskuje na bluźnierczej rozdzielczości. Kumuluje się w czyste Lovecraftowskie zło. Nie mogę wytrzymać patrzenia na ten kształt. Przenoszę wzrok na jasny symbol żywiołu. To wiatr, a może woda - natychmiast ożywa, raz za razem oblewa cały obraz w akcie przedziwnego oczyszczenia. Ukojenie.

Znajduję się pod ziemią. To chyba stare tunele metra. Mam wewnętrzne poczucie pewnego zadania do wykonania. Czuję, że mogę to zrobić, osiągnę cel gdy wydostanę się na powierzchnię. Ruszam w stronę schodów. Za mną rozlegają się kroki. Ktoś biegnie. Gonią mnie. Wspinam się czym prędzej po stopniach, widzę już światło, wyjście z podziemi gdy silne szarpnięcie ściąga mnie w dół. Szamocząc się , z bliska dostrzegam kto mnie ścigał. To dwie zakonnice o pustych oczodołach. Po ich twarzach płyną krwawe łzy. Trzymają mnie silnie. Jedna z nich wydaje wyrok " Nie nadajesz się do Życia". Krzyczę.

Dziś w nocy po raz pierwszy od wielu lat, z trudem przypominając sobie słowa, odmówiłam modlitwę. Cholernie się bałam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz