czwartek, 4 marca 2010

siedemnasty

Wracamy do filmu polskiego. Tym razem zabrałam się za (o zgrozo!) kino niezależne. Filmy tego rodzaju widziałam na paru offowych festiwalach, drogą indukcji naukowej oraz na bazie własnego doświadczenia stwierdzam, że zazwyczaj cechują się:
- pretensjonalnym scenariuszem lub maksymalną jego redukcją na rzecz radosnej twórczości;
- kiepskimi rozwiązaniami technicznymi wynikającymi z braku sprzętu jak i podstawowej wiedzy dotyczącej oświetlenia i kadrowania;
- ograniczeniem w doborze aktorów (czyli wszystkie postacie są grane przez znajomych) i przestrzeni;

Wszystkie te elementy sprawiają że filmy niezależne są pewnymi uproszczeniami (aż do granicy absurdu). Często scenariusze modyfikowane są pod dostępne środki. Więcej czasu zajmuje manewrowanie między pojawiającymi się przeszkodami niż konkretna praca na planie. Miła to robota, bardzo dobra zabawa ale gdy się obiektywnym okiem spojrzy na efekt końcowy pachnie wszystko prowizorką i film zostaje kolejnym, niechcianym poza wąską grupą zainteresowanych, kuriozum. Nieliczne trzymają się kupy na tyle żeby dało się je obejrzeć.

Przyznam się, że ostatnio leniuchuje, żadne dobrodziejstwa kinowe nie spływają na mój dysk. Gdy pojawiła się potrzeba dostarczenia sobie dawki wrażeń filmowych, musiałam szukać alternatywnych źródeł doznań. Zaklikałam w iplex.pl. To baza filmów już sprzedanych, niechcianych nawet jako dodatki do tanich gazet dla kobiet. Dużo tu kina czeskiego, jakiś głupawych komedii, znajdzie  się  też kilkunastogodzinna adaptacja Mistrza i Małgorzaty. 

Zasada lumpeksu: pogrzeb trochę w śmieciach a znajdziesz prawdziwe perełki.

W ziemię wgniata opis Astropi. Poruszył we mnie jakąś sentymentalną nutkę z wczesnych nastoletnich lat, a zarazem zaproponował coś wysoce irracjonalnego w wydaniu twórców z samej Islandii. Mocne nerwy wymagane.
(http://www.iplex.pl/vod/p377-astropia.html)

Drugie znalezisko to thriller polskiego kina niezależnego. Już na samą myśl przechodzą ciarki nie? Zrobiony jest, jak na nieprofesjonalne warunki, świetnie. Fakt, niektóre sceny mają  podejrzaną serialową manierę, ale w tego typu produkcjach można uznać to za plus. Druga zaleta to przemyślany i trzymający w napięciu scenariusz - wiele wątków, narastająca tajemnica, psychoza głównego bohatera. Część rozwiązań koncepcyjnych znamy z produkcji dużego ekranu, mimo to ogląda się Dla ciebie i ognia z narastającym zainteresowaniem. Posmakujcie i oceńcie:
(http://www.iplex.pl/vod/p1235-dla_ciebie_i_ognia.html)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz