poniedziałek, 17 maja 2010

trzydziesty pierwszy

Prawdziwi fani Davida Lyncha ręka w górę! Czy aby na pewno darzycie swojego mistrza najgłębszym uwielbieniem? Jeśli tak to musicie spróbować Medytacji Transcendentalnej. Coś tam o jego fascynacji praktykami wschodu pewnie każdemu obiło się o uszy, wydał przecież sympatyczną książeczkę (W pogoni za wielką rybą) w której opisuje jak TM pomaga mu w jego pracy twórczej. Okazuje się jednak, że sprawy zaszły dużo dalej. Lynch należy do międzynarodowej super mistycznej organizacji, która przy pomocy obozów dla medytującyh latających mnichów ma zamiar zbawić świat. Jest tam wysoko postawionym radżą. Nie byle co, zważając na to że taka przyjemność kosztuje milion dolców wpisowego. 

Te i inne ciekawostki wyciągnęłam z prezentowanego na festiwalu Doc Review filmu dokumentalnego David chce latać. Jego imiennik, młody fan-filmowiec pozwolił sobie pójść śladem mistrza i wniknąć w strukturę sekty TM. Oczywiście okazuje się to co ma się okazać. Oświecenie to usługa, doskonała maszynka do robienia pieniędzy. Lynch jest jednak całkowicie oddany sprawie - szaleje na ekranie, kładzie kamienie pod niemiecki ośrodek TM (który ma sprawić, że NIEMCY BĘDĄ NIEPOKONANE), zażywa kąpieli w Gangesie i nawołuje do wprowadzenia zajęć z medytacji w programie amerykańskiego szkolnictwa. Może coś w tym jest bo guru sekty Maharaihi skusił  swymi wizjami także Beatlesów.

Całą wizję trochę podkoloryzowałam, tak na prawdę film wyreżyserowano z dużym wyczuciem i poczuciem humoru. Lynch jest haczykiem - głownie śledzimy lekko fabularyzowaną podróż wewnętrzną przesympatycznego reżysera. Dokument jest bardziej zmierzeniem się autora z jego własnymi przekonaniami i duchowością niż kolejnym religijnym moralitetem.

Trochę zabaw fotograficznych:

  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz