poniedziałek, 10 maja 2010

dwudziesty ósmy

Kulturalna impresja z wyjazdu do Częstochowy.

Cudem udało nam się dostać na koncert finałowy festiwalu muzyki sakralnej Gaudamater. Siedem Bram Jerozolimi Pendereckiego estetycznie wgniotło mnie w posadzkę częstochowskiej Archikatedry. Oratorium pomyślane jest z niesamowitym przepychem - jest to muzyczne show 250 osobowego chóru, orkiestry okalającej widownie, o kilku zaskakujących rozwiązaniach formalnych. Sam utwór jest dość prosty ale działa na wyobraźnie, blisko mu do obrazowej fabularyzowanej muzyki filmowej. Kolejne bramy świętego miasta otwierają się prezentując słuchaczowi coraz to inny jego aspekt. Piach wdziera się do nozdrzy, widzi się dokładnie twarze obszarpanych, łachmaniarskich mieszkańców miasta, czuje się na własnej skórze atak na jego bramy i cierpienie opłakujących poległych w walce. Śpiew empatycznie wciąga w opowiadaną muzyką historie. Wszystko to, jest jednak tylko przygotowaniem do finałowej, najbardziej podniosłej, części. Jerozolima to miasto objawienia. W utwór wkomponowano fragmenty czytania Starego Testamentu. Gromki głos nawołuje Pana, roztacza wizje która z dreszczem wspina się po rdzeniu kręgowym. Trąby wzywają na sąd ostateczny, włącza się harmonicznie chór - dopiero teraz rozwija skrzydła, pokazuje moc wielu, wpadających w świetlaną harmoniczność, gardeł. Porusza. I nie liczcie, że da się tego doświadczyć z jakiegokolwiek nagrania.

Drugie doświadczenie warte zapamiętania to wizyta w muzeum Beksińskiego. Jego prace mają potężną siłę oddziaływania, dodatkowo gdy ogląda się je na żywo, w dużym formacie, ma się wrażenie niepokojącego wciągnięcia w kreowany przez niego oniryczny, konsekwentny w wizji świat - krainę statyki, rozkładu, pustych przestrzeni i szaleńczych wynaturzeń. Mimo całego ogromu przerażenia, które Beksiński może nieść w pierwszym kontakcie ,jest to też świat niezgłębionego spokoju i równowagi. Kolorystycznie miękko, wszystko zanurzone jest w delikatnej mgle. Oswajanie śmierci jest monumentalne, ma w sobie element uwodzicielskiego piękna. Na krzyżu gniją przecież tylko ciała. Duch jest pod powierzchnią farby.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz