wtorek, 4 stycznia 2011

pięćdziesiąty trzeci

Kogo obchodzi sztuka? Na mnie tylko odciska na chwilę swoją emocje. Co się z nią dzieje gdy wyjeżdża z galerii, kto ją kupuje, jak jest przygotowywana, czym jest sama dla siebie. Nieistotne. Idę ulicą i natykam się na mural. Może nawet się zamyślę. Street art jest w domyśle kruchy, zaczepny, czysto ekspresyjny. Nie prowokuje godzinnych dysput, ale gdy wpada w przestrzeń widzenia wywołuje wewnętrzny uśmiech. Miejska galeria rządzi się swoimi prawami, artysta nie dostaje informacji zwrotnej, jest niezależny, tworzy z adrenaliną.

Tyle, że wszystko co atrakcyjne wizualnie szybko zostaje pochłonięte przez wszechobecną machinę pop. Czy to właśnie stało się z Banksym? To jeden z najbardziej rozpoznawalnych street artowców. Zdjęcia jego prac w niezliczonej ilości pływają w internecie, sprzedaje się w największych galeriach sztuki. Zgrzyt. To co niszowe staje się masowe. "Wyjście przez sklep z pamiątkami" jest próbą poradzenia sobie z tym zjawiskiem. Film ten to przewrotny dokument w którym trudno odróżnić prawdę od fikcji. Z jednej strony głównym bohaterem nie jest gwiazda sztuki a francuski filmowiec amator, z drugiej wydaje się on być jakimś karykaturalnym alter-ego Banksyego pytającego widzów o siłę marki jaką sam się stał. Pierwsza połowa to ciekawy zbiór relacji z akcji miejskich - widzimy artystów (m.in. Space Invandera...) przy pracy, cały czas towarzyszy im rozchwiana amatorska kamera próbująca uchwycić szalony proces powstawania sztuki ulicy Jest to opowieść o ludziach z pasją, o powstawaniu nowego ruchu w którym wszystko jest świeże i zaskakujące. Można wyłapać sporo fajnych realizacji i ich twórców. Banksy jest najbardziej medialnym z nich - podejmuje tematy kontrowersyjne, polityczne, działa z rozmachem. Wokół niego zaczyna narastać tajemnicza fama wywołana brakiem możliwości identyfikacji jego osoby. Rozpala to wyobraźnie przysparzając mu coraz to nowych fanów oraz zwracając uwagę krytyków. Street art wkracza w końcu do galerii, staje się rozchwytywanym produktem, sama jego idea - wyrażania siebie - zostaje załamana. 
Banksy jest reżyserem filmu, choć o nim samym jest tam bardzo mało. Co jakiś czas pojawiają się urywki, w których z twarzą zasłoniętą kapturem i ze zmodyfikowanym głosem, komentuje pojawiające się na ekranie wydarzenia. Czy jest to jeszcze jeden element osobistego mitu? Czy artysta postanowił podbić o kilka stopni atmosferę wokół własnej osoby czy może Thierry - szalony filmowiec jest postacią prawdziwą a Banksy skorzystał tylko z obszernego materiału który tamten zgromadził chcąc wyrazić protest wobec tego w którą stronę zmierza współczesny street art?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz