niedziela, 20 marca 2011

sześćdziesiąty drugi

Pod wpływem impulsu i pozytywnej fali w płucach wyruszyliśmy do kina na nową polską produkcję. Przyciągnęła nas siła marki jaką jest sam w sobie Jeż Jerzy. Wiele razy śledziłam komiksowe przygody tego przekornego bohatera przesiadując w kątach stołecznego Empiku. Humor raczej niepoprawny, cięty z dużą ilością odwołań do narodowych stereotypów. Mimo pewnej wulgarności Jeż Jerzy w swojej nieugiętej walce z podwórkowymi naziolami był postacią budzącą sympatię. 

Niby mówi się że człowiek uczy się na błędach. Widać nie zawsze. Do zapamiętania:
- nie chodź do kina na polskie produkcje, to zazwyczaj strata pieniędzy i nerwów
- nie chodź do kina na adaptacje tekstów które znasz i lubisz, to zazwyczaj wywołuje niesmak i frustrację

Oba przykazania złamaliśmy i dostaliśmy to na co zasłużyliśmy. Filmowy Jerzy nie dość, że cierpi na niedostatki techniczne (momentami poziom animacji aż razi w oczy) to i fabularne. Wydaje się, że sam autor wie o tym, że tworzy gniota i pośrednio tego właśnie dotyczy opowiadana historia. Otóż źli naukowcy na podstawie marketingowej papy z przetworzonych gazet tworzą zwyrodniałego klona Jerzego, który ma się stać maskotką tłumów. Tak stworzony klon umie dwie rzeczy: pierdzieć i kopulować. Wiadomo, to się najlepiej sprzedaje. Znacząca jest kwestia jednego z nazioli która pojawia się pod koniec filmu: "co z tego, że dostajemy za to kasę jak nie możemy robić tego co kochamy".

Co na plus? To czego nie można oddać w komiksie - całkiem dobrze dobrana muzyka i dynamika niektórych scen akcji np. pościg po Warszawie czy przelot dmuchanych lal nad miastem. W tych kilku momentach animacja staje się bardziej dopracowana, ujęcia są co prawda wzorowane na amerykańskich rozwiązaniach (patrz motywy rozbijania samochodów a la Blues Brothers) ale mimo wszystko dają wizualnie radę i są nielicznymi pozytywnymi akcentami filmu.

No to teraz trzymając się pierwszego z przykazań może warto się wybrać na Salę samobójców heheh?

1 komentarz:

MałySkwaszeniec pisze...

Będzie jeszcze gorzej. Filmowa choroba dopadła Wilqa:
http://www.youtube.com/watch?v=eedvVgPq1RQ&feature=player_embedded

Prześlij komentarz