Weekendowa dawka bezkontekstowych bodźców: go, gra miejska, csw, kino. Miotanie się, nieskoordynowane zapełnianie czasu. Brak wątku głównego. Byle dalej, byle nie siedzieć w miejscu. Taka też notka.

Gra miejska na Ursynowie. Ogólne wrażenia pozytywne chociaż do niektórych rozwiązań technicznych mam spore zastrzeżenia. Po pierwsze zaplanowano zbyt duże odległości między zadaniami. Przez kilka godzin błąkaliśmy się na obszarze rozciągającym się szeroko wokół czterech stacji metra. Nie pomogła możliwość korzystania ze środków komunikacji miejskiej. Czekanie 15 minut na autobus było czasowym samobójem. Presja czasowa była jednak bardzo motywująca i stała się emocjonalną osią rozgrywki. Ciekawym pomysłem było wprowadzenie do gry tzw. agentów - w wyznaczonym czasie można było otrzymać od nich niecodzienne (robot ze śmieci, obsłużenie decków) ale wysoko punktowane zadanie. Punkty zbieraliśmy także szukając "guźców" i odpowiadając na pytania dotyczące historii Ursynowa. Niektóre z nich były trochę zbyt trudne, wymagały rzetelnej wiedzy. W ich rozwiązaniu nie pomogli nawet wypytywani dzielnicowi tubylcy. Podczas zabawy odwiedziliśmy niesamowite miejsca. Osobiście największe wrażenie wywarła na mnie Górka Cwila i Świątynia Opatrzności. Miłym akcentem było zakończenie gry w, znanym z mediów, nielegalnym parku gdzie mieliśmy okazje posadzić, otrzymane po wykonaniu jednego z questów, cebulki krokusa.
![]() |
![]() |
Foto by Maciek S. |
CSW. Zależało mi na wystawie dotyczącej zjawiska widzenia (od iluzji po teorie). Trochę się jednak zawiodłam bo ekspozycja jest co najmniej średnia. Oprócz ciekawego działu o aleatoryźmie obrazu (oczywiście mocny abstrakt) i jednej miłej wyprofilowanej szybki nic szczególnego nie zwróciło mojej uwagi. Fakt, że nie zobaczyliśmy wszystkiego - zostaliśmy przepędzeni z wystawy ponieważ zbliżał się czas zamknięcia galerii ( takie są konsekwencje oglądania wszystkiego dokładnie...) Mnóstwo czasu straciliśmy na części Rzeczy budzą Uczucia. Zebrano na niej dzieła z kolekcji CSW, większość widzieliśmy wcześniej przy różnych okazjach. Pojawiły się jednak nieznane perełki - cudowne słuchowisko o człowieku poruszającym się po liniach kwadratu i wspaniała instalacja z mięciutkiej włóczki (nazwiska jak zwykle wyleciały mi z głowy). Dużo frajdy sprawiło mi także oglądanie nagich, maszerujących ze śpiewem na ustach żołnierzy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz